
Przepisz poniższy kod
aby odtworzyć film
Kiedy porywacz zabrał jej ojca i młodszą siostrę, mała, siedmioletnia Eve została pozostawiona samotna na świecie. Nowa rodzina zastępcza staje się jej domem, lecz jej dusza jest napełniona gniewem i pragnieniem zemsty. Te silne emocje przyciągają uwagę tajnej organizacji Ruska Roma. Ta enigmatyczna grupa adoptuje Eve i szkoli ją w dwóch niezwykłych sztukach – tańca i zabijania. W ten sposób, z małej, osieroconej dziewczynki, Eve staje się niezwykłą tancerką śmierci.
Historia opowiedziana w Ballerinie balansuje niebezpiecznie – i niestety mało zgrabnie – na cienkiej linie rozciągniętej między fabularną nijakością a czystym absurdem. Główna bohaterka, kierując się planem tak szalonym, że trudno uwierzyć, iż wyszedł poza fazę notatki na serwetce, postanawia skonfrontować się z człowiekiem (Norman Reedus), który równie dobrze może jej pomóc, co zastrzelić ją bez mrugnięcia okiem. Los chce, że wybiera tę pierwszą opcję – ku uldze widza, bo przynajmniej coś zaczyna się dziać.
Tyle że rozwój fabuły nie przynosi ulgi – raczej kolejne pytania. Bohaterowie podejmują decyzje tak oderwane od rzeczywistości, że nawet animowane króliki z kreskówek zachowują więcej zdrowego rozsądku. Scenarzyści zdają się zakładać, że widz z automatu poczuje emocjonalne zaangażowanie, mimo że postacie są równie bliskie, co numery porządkowe w rejestrze wyborczym.
A jakby tego było mało – w ostatnim akcie, jak deus ex machina z krainy bez potrzeby – pojawia się John Wick (Keanu Reeves). Problem w tym, że zgodnie z chronologią powinien w tym czasie jeszcze lizać rany po wydarzeniach z trzeciego filmu swojej serii, a nie kroczyć po ekranie w glorii zbawcy. Efekt? Cały film Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka online który mógł być eleganckim spin-offem z baletową gracją, momentami przypomina raczej przypadkowy taniec na śliskim parkiecie logiki. I niestety – to nie jest pokaz, który zapada w pamięć w dobrym sensie.
Jak przystało na tradycję serii, każda większa rozróba musi mieć swój charakterystyczny motyw – niczym znak firmowy wpisany w choreografię chaosu. W przypadku Johna Wicka były to choćby kultowa już walka na schodach czy strzelanina z widokiem z lotu ptaka. Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka cały film dorzuca do tej galerii kilka własnych perełek: pojedynek na łyżwach z ostrzami przywiązanymi do sznurówek, efektowną sekwencję z główną bohaterką w pasie granatów niczym zbrojnym szalem, a także wyczekiwaną, choć krótką potyczkę z samym Wickiem, którą zwiastuny podgrzewały od miesięcy.
Wyświetl ten post na Instagramie
To właśnie ta ostatnia scena najmocniej zostaje w pamięci – nie tylko przez samo zderzenie dwóch światów, ale przez brutalną szczerość, z jaką pokazuje, jak niedoświadczona i chaotyczna jest jeszcze Eve w porównaniu do niemal mitycznej precyzji Johna.
On porusza się jak wytrenowana maszyna do przetrwania. Ona – jak ktoś, kto dopiero uczy się, gdzie kończy się instynkt, a zaczyna strategia. Już wcześniej widać było, że Eve częściej bywa popychana przez meble niż steruje akcją, ale dopiero starcie z Wickiem ustawia wszystko w klarownych proporcjach. To nie jest jeszcze jej świat. Przynajmniej nie do końca. Ale może dopiero zaczyna budować własny.
To może nie ten sam poziom choreograficznej maestrii, co w trzecim i czwartym Johnie Wicku, ale Ballerina cały film potrafi zaskoczyć – i to nie raz – pomysłowością w kwestii eliminowania przeciwników. Niektóre sceny są wręcz popisem wyobraźni twórców, a sposoby uśmiercania wrogów bywają tak świeże, że widz ma wrażenie, jakby naprawdę widział coś nowego.
Na przykład ognisty balet z miotaczami ognia – nie tylko efektowny, ale też symboliczny, bo zamienia pole walki w prawdziwe piekło, w którym, paradoksalnie, to nie Eve płonie, a ci, którzy odważyli się stanąć jej na drodze. Albo scena w sklepie z bronią, gdzie jeden z bardziej oryginalnych momentów to zabójstwo przy pomocy ładunku wybuchowego – doprawione błyskawiczną reakcją bohaterki, która w ostatniej chwili odnajduje osłonę. Czyste, kinowe szaleństwo z domieszką strategii.
Styl walki Eve różni się wyraźnie od tego, co prezentował John Wick. Podczas gdy on opierał się na perfekcyjnie wyćwiczonych technikach, połączeniu broni palnej i walki wręcz, ona improwizuje, działa instynktownie, chwyta wszystko, co ma w zasięgu ręki. Topory, noże, pistolety – to klasyka. Ale są też łyżwy, talerze, a nawet metalowe ozdoby, które w jej dłoniach zmieniają się w śmiercionośne narzędzia. Gdzie Wick walczy z chłodną precyzją, Eve wprowadza chaos, brutalną kreatywność i coś na kształt desperackiej gracji.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.
Komentarze
Sortowanie według najpopularniejszych