W najnowszym filmie Tima Burtona wracamy do mrocznego, a zarazem absurdalnie zabawnego świata Lydii Deetz (Winona Ryder) — niegdyś gotyckiej buntowniczki, dziś matki dorastającej Astrid (Jenna Ortega). Po śmierci ojca, Lydia, Astrid, ekscentryczna macocha Delia (Catherine O’Hara) oraz nowy partner Rory (Justin Theroux) wracają do rodzinnego Winter River z zamiarem sprzedaży starego, nawiedzonego domu. Sprawy komplikują się, gdy przypadkiem zostaje ponownie otwarty portal do zaświatów. Trzy pokolenia kobiet z rodziny Deetz zostają uwikłane w kolejne starcie z nieprzewidywalnym Beetlejuice’em (Michael Keaton), którego przeszłość również wraca do gry — tym razem w postaci tajemniczej Delores (Monica Bellucci) oraz ekscentrycznego detektywa-aktora Wolfa (Willem Dafoe). Duchy, dramaty i czarny humor powracają w wielkim stylu.
Fabuła ma swoje potknięcia – zbyt długi wstęp, kilka zbędnych wątków i niewykorzystany potencjał niektórych bohaterów, zwłaszcza demonicznej eks Beetlejuice’a. Ale to nie opowieść jest sercem całego filmu Beetlejuice Beetlejuice online. Burton w kontynuacji kultowego klasyka wraca do źródeł swojego stylu – zamiast sterylnych, komputerowych scenerii dostajemy prawdziwe, namacalne przestrzenie, pełne ukrytych smaczków i odniesień do „Soku z żuka”, niemieckiego ekspresjonizmu oraz złotej ery horroru. Kostiumy Colleen Atwood aż proszą się o osobną analizę, a halloweenowo upiorna muzyka Danny’ego Elfmana hipnotyzuje od pierwszych nut. Efekty praktyczne i wizualne dodają całości magii, która sprawia, że nawet dorośli w kinowej sali poczują się jak dzieci wkraczające do nawiedzonej krainy wyobraźni.
Fani Tima Burtona czekali latami na moment, w którym ich mistrz groteski powróci do swojej najwyższej, fantasmagorycznej formy. I choć nie każdy element fabuły „Beetlejuice Beetlejuice” lśni równie jasno, jedno jest pewne – pod względem rekwizytów i praktycznych efektów specjalnych Beetlejuice Beetlejuice cały film lektor pl to czysta uczta. Zaświaty zamieszkane przez tytułowego demona znów tętnią surrealistycznym mrokiem, tak sugestywnym, jak w oryginale z 1988 roku. Każda zjawa, każdy zakątek tego osobliwego świata emanuje pomysłowością i estetyką, która przenosi widza wprost do jądra burtonowskiej wyobraźni.
Dopełnieniem tej wizji jest niezawodna, nawiedzająco piękna muzyka Danny’ego Elfmana, która buduje klimat grozy podszytej humorem. Dla fanów „Soku z żuka” to coś więcej niż kontynuacja – to audiowizualna podróż w czasie, gdzie plastikowe kukiełki, ekspresjonistyczna scenografia i szczypta czarnego humoru wystarczą, by stworzyć coś prawdziwie magicznego.
Największym potknięciem „Beetlejuice Beetlejuice” okazuje się jednak sama fabuła, która zapełniona jest po brzegi drugoplanowymi postaciami, ale zaskakująco mało uwagi poświęca tym, którzy powinni być sercem opowieści. Lydia, niegdyś pełna wewnętrznego ognia outsiderka, dziś zdaje się pozbawiona zarówno determinacji, jak i sprawczości – jakby sama nie bardzo wiedziała, co robi w tym sequelu. Jej córka Astrid i partner Rory (Justin Theroux) pojawiają się głównie po to, by… no właśnie, trudno powiedzieć po co.
Mimo że relacja matki i córki ma napędzać całą historię, brakuje jej emocjonalnej głębi – wszystko wydaje się powierzchowne, jakby napisane na szybko, bez większego zaangażowania. Na dokładkę dostajemy Delores (Monica Bellucci) – wizualnie intrygującą, ale fabularnie zbędną – oraz Wolfa Jacksona (Willem Dafoe), który sprawia wrażenie zagubionego gościa z planu filmu Wesa Andersona. W efekcie powstaje galeria postaci, które są dziwne, ekscentryczne i „charakterne”, ale niekoniecznie potrzebne. Jakby każda miała być ozdobą, ale żadna nie była naprawdę potrzebna do opowiedzenia tej historii.
Beetlejuice Beetlejuice cały film to raczej zbiór osobliwych momentów niż spójna opowieść. Tu i ówdzie pojawiają się udane gagi – groteskowe, dziwaczne, czasem naprawdę zabawne – a Burton przypomina, że jego wizualna wyobraźnia nadal potrafi zaskoczyć. Niestety, te przebłyski to za mało, gdy cała konstrukcja fabularna chwieje się jak dom z kart. Bywają chwile, w których trudno oprzeć się ziewnięciu – tempo siada, napięcie ulatuje, a opowieść traci kierunek.
Najlepszym przykładem jest przerośnięta sekwencja w kościele – rozciągnięta ponad miarę, jakby stworzona wyłącznie po to, by Jenna Ortega mogła zaliczyć kolejny taneczny numer gotowy do podbicia TikToka. Z kolei broadwayowski żart z Pociągiem Dusz, który teoretycznie miał rozbawić, rozciąga się tak długo, że śmiech ustępuje miejsca znużeniu już przy pierwszym przejeździe. Całość sprawia wrażenie filmu, który próbuje złapać kilka króliczków naraz – i żadnego nie dogania.
Kocha kino, sztukę i wszystko, co związane z kulturą. Największą przyjemność sprawiają jej seanse, które pozwalają na chwilę oderwać się od codzienności. Najbliższe jej sercu są filmy grozy, zwłaszcza te z elementami thrillera i akcji. Z sentymentem wraca do bajek z dzieciństwa, ale z równie dużym zaangażowaniem śledzi najnowsze kinowe i serialowe premiery. Szczególnie ceni produkcje tworzone z pasją – takie, w których widać serce, autentyczność i pełne zaangażowanie twórców.