
Przepisz poniższy kod
aby odtworzyć film
Film skupia się na zaledwie kilku latach z życia Boba Dylana – okresie 1961–1965 – i to ograniczenie wydaje się nie tylko rozsądne, ale wręcz konieczne. Bo choć Dylan dobiega dziś 84. roku życia i jego biografia mogłaby wypełnić półkę tomów, próba ujęcia tego wszystkiego w dwugodzinnym filmie byłaby zadaniem z góry skazanym na porażkę. Ba, nawet kilkunastoodcinkowy serial miałby trudność, by udźwignąć cały ciężar jego legendy.
Tymczasem wybrany przez twórców wycinek czasu nie jest przypadkowy – to właśnie wtedy, w krótkim, intensywnym okresie, Dylan kształtował swój głos i tożsamość artystyczną. Od skromnych początków na nowojorskiej scenie folkowej, przez błyskawiczne wejście na salony muzyczne, aż po moment, w którym świadomie odcina się od wizerunku, który przyniósł mu sławę – by pójść własną, mniej wygodną drogą. To nie tylko portret artysty w punkcie zwrotnym, ale także opowieść o czasach, które się gotowały – burzliwych, przełomowych, politycznie i kulturowo napiętych.
I tak, można powiedzieć, że to przesada – stawiać tezę, jakoby piosenkarz mógł wpływać na bieg historii. Ale były to czasy, gdy muzyka naprawdę znaczyła więcej. Gdy piosenka była manifestem, a artysta – głosem pokolenia. Dylan nie tylko uczestniczył w przemianach. On je współtworzył. I właśnie dlatego ten film działa – bo pokazuje moment, w którym jednostka zaczyna rezonować z epoką. I odwrotnie.
Już w pierwszych scenach filmu spotykamy 19-letniego Boba Dylana (w tej roli nominowany do Oscara Timothée Chalamet), który po krótkiej wizycie na zatłoczonym, zimowym Manhattanie wyrusza do New Jersey. Tam, w jednym z ponurych szpitalnych pokoi, odwiedza swojego idola – legendarnego barda amerykańskiego folku, Woody’ego Guthriego (Scoot McNairy), wyniszczonego nieuleczalną chorobą. Przy jego łóżku czuwa wierny przyjaciel i inna ikona sceny folkowej – Pete Seeger, w poruszającej roli Edwarda Nortona (również nominowanego do Oscara).
Młody chłopak z Minnesoty, jeszcze nieznany i pełen marzeń, opowiada im o swojej drodze, a Seeger prosi, by zaśpiewał coś własnego. Dylan sięga po gitarę i zaczyna grać – surowo, szczerze, z nieoszlifowaną pasją. Piosenka nie pozostawia wątpliwości: to głos, którego nie sposób zignorować. Guthrie, pozbawiony już mowy, wyraża swój zachwyt, uderzając pięścią w ścianę z taką siłą, jakby w tym geście chciał przekazać wszystko, czego nie może już wypowiedzieć. Seeger – wzruszony i zaintrygowany – podejmuje decyzję: Dylan nie może wrócić do anonimowości. Od teraz jest jego muzycznym podopiecznym. I nic już nie będzie takie samo.
Choć film zarysowuje pewne historyczne konteksty, Mangold wyraźnie nie zamierza opowiadać o Bobie Dylanie jako figurze kultury czy symbolu pokolenia. Zamiast tego koncentruje się na nim jako na jednostce – zamkniętej, enigmatycznej, nieuchwytnej – widzianej wyłącznie przez pryzmat postaci drugoplanowych. To ich spojrzenia, ich interpretacje i emocje budują portret Dylana. I właśnie w tym sensie tytuł filmu, Kompletnie nieznany online, trafia w sedno – nie tylko jako odniesienie do piosenki, ale jako esencja całego doświadczenia oglądania.
Byłam na kompletnie nieznany i tbh… myślałam że nie poczuje tego filmu a jednak poczułam pic.twitter.com/ocO32D35ES
— lujcia7 💞 will see Jin&Hobi (@lujcia7) January 27, 2025
Po ponad dwóch godzinach spędzonych z tą postacią wiem o niej zaskakująco niewiele. Prześledziłem etapy jego kariery, zobaczyłem wpływ, jaki wywierał na innych – i jaki oni mieli na niego – a mimo to nie potrafię powiedzieć, że poznałem Dylana. Bo właśnie o to chodzi. Mangold świadomie rezygnuje z prób „rozszyfrowania” swojego bohatera. Nie demaskuje fenomenu. Nie szuka jednoznacznych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie – pogłębia tajemnicę.
To odważne podejście działa zaskakująco dobrze. Zamiast kolejnego biopicu z checklistą wydarzeń, dostajemy medytację nad nieuchwytnością geniuszu. Kompletnie nieznany cały film za darmo nie próbuje przekonać nas, że zna prawdę o Dylanie. Zamiast tego uświadamia, że być może nikt jej nie zna – i może właśnie dlatego jego legenda wciąż fascynuje.
Mimo wszystko Kompletnie nieznany cały film lektor pozytywnie mnie zaskoczył – choć nie dlatego, że to film wybitny. Spodziewałem się bowiem czegoś znacznie gorszego: przeciągniętej, biograficznej mielizny, rozwodnionej opowieści dla fanów spragnionych nostalgii. Tymczasem – ku mojemu zdumieniu – pod warstwą dość przeciętnej, miejscami wręcz nijakiej formy, kryje się dzieło autentycznie angażujące. Mangold nie idzie na skróty – podejmuje próbę szczerej wiwisekcji Dylana. Zarówno Dylana-artysty, jak i Dylana-człowieka. I choć żaden z nich nie zdobył mojej szczególnej sympatii, to trudno odmówić im jednego: są cholernie interesujący.
Niełatwo stworzyć film o kimś, kogo nie sposób zrozumieć – i jednocześnie nie próbować udawać, że się go zrozumiało. A właśnie to robi Mangold. Wnika głęboko, ale nie obiecuje odpowiedzi. Odsłania, nie interpretując do końca. I za to należy mu się uznanie. Powiedzmy to wprost: jeśli po takim filmie wychodzisz z seansu, nie polubiwszy bohatera, ale wciąż myśląc o nim – to znaczy, że coś zadziałało. A to w dzisiejszym kinie biograficznym naprawdę rzadkość. Duży sukces Mangolda. Naprawdę duży.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.
Komentarze
Sortowanie według najpopularniejszych