Hardin to twardziel pełną gębą – ale w tym najbardziej prymitywnym wydaniu. Za każdym razem, gdy ktoś spojrzał na Tessę odrobinę za długo, albo zwyczajnie nie przypadł mu do gustu, Hardin zaciskał pięści i zamieniał rywala w swój prywatny worek treningowy. To bohater, który kompletnie nie potrafi radzić sobie z emocjami – wierzy, że przemoc rozładuje jego cierpienie. Tymczasem to nic innego jak egoistyczne odreagowywanie kosztem innych, którzy ponoszą realne, fizyczne konsekwencje jego wybuchów. Czy tak właśnie ma wyglądać dorosły mężczyzna? Czy taki wzór naprawdę warto naśladować?
Przez wszystkie części jego postawa praktycznie się nie zmienia, dlatego trudno nie odczuć pewnej satysfakcji, gdy w finale ktoś wreszcie daje mu nauczkę – Hardin może choć na chwilę poczuć się jak jego wcześniejsze ofiary. Problem w tym, że nawet to nie prowadzi do żadnej głębszej przemiany postaci. A brak rozwoju bohatera bywa szczególnie groźny w odbiorze – bo wierni fani serii nadal widzą w Hardinie kogoś, kim warto się inspirować. Niestety, to inspiracja bardzo ryzykowna, zwłaszcza dla młodych ludzi wciąż poszukujących własnej tożsamości.
„After” to seria filmów skupiona niemal obsesyjnie na losach Hardina i Tessy. Od pierwszej do ostatniej części kręcimy się wokół tego samego schematu: raz się kochają, raz nienawidzą, a potem „seks na zgodę” ma magicznie rozwiązać wszystkie problemy. I właściwie… to streszczenie całej pięcioczęściowej sagi. Miałem nie żartować, ale trudno inaczej patrzeć na tę fabułę. Przejdźmy jednak do sedna – spróbujmy spojrzeć na „After” z innej perspektywy. Bo poza ckliwym romansem znajdziemy tu także coś znacznie poważniejszego: wzorce zachowań, które mogą mieć zły wpływ na podświadomość i psychikę widzów, zwłaszcza młodych. A to już temat, którego nie można zbyć machnięciem ręki.
Kolejnym problemem jest nijakość głównej bohaterki. W samej Tessie, jak i w sposobie jej grania przez Josephine Langford, jest coś irytującego i nieautentycznego. Trudno uwierzyć w rzekomą więź między nią a Hardinem – relację opartą podobno na „pokrewieństwie dusz” i wspólnej miłości do literatury. Przy powierzchowności całego filmu momenty, w których bohaterowie recytują fragmenty wielkich dzieł, wypadają raczej komicznie niż romantycznie. Zwłaszcza gdy zestawić to ze sztywnymi, sztampowymi dialogami, które brzmią jakby były wyciągnięte z poradnika „jak pisać banały w pięciu krokach”.
Kilka spostrzeżeń i najważniejsze zagadnienia:
Jedynym elementem, który w minimalnym stopniu ratuje ten film, jest jego realizacja – wizualnie After cały film prezentuje się całkiem przyzwoicie. Ale na tym kończą się plusy. Brak emocji, brak sensownej historii i brak możliwości wejścia w świat bohaterów sprawiają, że seans staje się prawdziwą udręką. Film nie oferuje widzowi absolutnie nic, a dotrwanie do finału wymaga nie lada samozaparcia.
Produkcja Jenny Gage nigdy nie aspirowała do miana czegoś więcej niż prostej adaptacji popularnej książki. Problem w tym, że nawet ta skromna ambicja zakończyła się porażką. W efekcie trudno jednoznacznie określić, czym właściwie jest After cały film z lektorem – najbardziej przypomina cyniczny sposób na wyciągnięcie kieszonkowego od nastolatków. A ci, zamiast takiego traktowania, zasługują na kino poważniejsze, bardziej szczere i lepiej skonstruowane. Dlatego jeśli zastanawiacie się nad pójściem na randkę do kina na kolejną część tej serii, radzę dwa razy się zastanowić. Są filmy, które mogą rozbudzić emocje i stać się wspólnym przeżyciem – After zdecydowanie do nich nie należy.
After to film oparty na mocno szablonowej historii, której bieg można przewidzieć bez większego wysiłku. Nie wnosi nic nowego do świata kinematografii, choć trzeba przyznać, że został wyreżyserowany poprawnie. Reżyserka potrafi uchwycić ciekawe kadry – jak kłótnię kochanków przed barem w strugach deszczu czy kąpiel w jeziorze w promieniach słońca – jednak są to tylko pojedyncze przebłyski. Całość pozostaje przeciętna, a wspomniane ujęcia to za mało, by przykryć wszystkie niedociągnięcia.
Jako adaptacja książki cały film After online wypada blado, a jako samodzielny film – trochę lepiej, choć nadal trudno mówić tu o jakimkolwiek kunszcie. To produkcja, którą każdy kinoman odbierze inaczej, ale w ostatecznym rozrachunku podsumowanie nasuwa się samo: można obejrzeć, ale nic wielkiego was nie czeka.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.