
Przepisz poniższy kod
aby odtworzyć film
Joker wbił ostatni gwóźdź do trumny swojej dawnej tożsamości, strzelając prosto w twarz Murraya Franklina. W jednej chwili z niedocenionego klauna przemienił się w ikonę – gniewny symbol chaosu, iskra zapalna, która roznieciła w Gotham falę przemocy, jakiej miasto nie widziało od lat. Dziś Arthur zamknięty jest w zimnych, sterylnych murach Arkham, miejscu, gdzie nawet cisza brzmi jak krzyk. Zawieszony między rzeczywistością a własną udręką, czeka na werdykt: czy jest wystarczająco poczytalny, by odpowiedzieć za swoje czyny? Joker: Folie à Deux cały film z lektorem przyprawi was o zawrót głowy i spowoduje tęsknotę za jedynką.
Maryanne Stewart (Catherine Keener), jego adwokatka, nie szuka usprawiedliwienia – szuka zrozumienia. Twierdzi, że to nie Arthur strzelił. To Joker – zrodzony z bólu, z dziecięcych blizn i przemocy, z braku miłości i ciągłego odrzucenia. Stewart próbuje przekonać sąd, że mamy do czynienia z rozdwojeniem jaźni – z tragicznym przypadkiem człowieka, którego umysł rozpadł się na części, a jedna z nich przybrała maskę, której nie sposób już zdjąć.
Ale prokurator Harvey Dent (Harry Lawtey) nie daje się zwieść teatralnym gestom i medycznym wywodom. W jego oczach Fleck to nie ofiara, lecz wyrachowany manipulator. Socjopata, który zakłada maskę choroby, by uniknąć sprawiedliwości. Joker, jego zdaniem, to nie alter ego – to wymówka. Dent zamierza udowodnić, że szaleństwo, którym Arthur się zasłania, to tylko dobrze zagrana rola – kolejny akt w niekończącej się tragedii Gotham.
Choć wokół Arthura toczy się spór o zdrowie psychiczne, odpowiedzialność i moralne granice, wydaje się, że jego samego te kwestie obchodzą najmniej. Szczególnie wtedy, gdy podczas lekcji śpiewu w oddziale o złagodzonym rygorze spotyka Lee Quinzel (Lady Gaga) – kobietę, której fascynacja nim szybko przeradza się w coś znacznie bardziej niepokojącego. Nazwać to zauroczeniem byłoby grą w delikatność. Lee ma na jego punkcie obsesję, skomponowaną z wycinków gazet, urywków relacji medialnych i własnych fantazji o ikonicznym antagoniście Gotham. Joker, którego zna z ekranu i wyobrażeń, nagle staje przed nią – żywy, choć może nadal tylko półprawdziwy.
Ich relacja to osobliwa symfonia – złożona z wyznań szeptanych między korytarzami Arkham, nieskładnych tańców w półmroku i piosenek nuconych jak modlitwy. „That’s Life”, „When You’re Smiling” – te klasyki w ich wykonaniu brzmią nie tyle radośnie, co rozpaczliwie, jakby każda nuta była desperacką próbą przywrócenia sensu w świecie, który dawno się wykoleił. A jednak – w tym szaleństwie rodzi się coś na kształt miłości. Zwyrodniałej? Być może. Ale bez wątpienia prawdziwej – w ich rozumieniu.
Czy dowiadujemy się czegoś nowego o Arthturze? Niekoniecznie. Jego historia kręci się w kółko, niczym stary winyl – może tylko z inną aranżacją. Ale jedno trzeba przyznać – Joker cały film nie stracił rytmu. I choć znów tańczy w świetle księżyca, na dachu Arkham, to dziś robi to z większym wdziękiem. Tak, Arthur Fleck potrafi całkiem nieźle stepować. Nawet jeśli to jedyna nowość, jaką przynosi ten akt.
Niestety, Lady Gaga bardziej błyszczy w najnowszym teledysku do „Die with a Smile” z Bruno Marsem, niż w roli, która każe jej udawać, że nie potrafi śpiewać, choć z każdej nuty bije sceniczna potęga. Ma w sobie magnetyzm, który nie znika ani na sekundę z ekranu – aż chciałoby się, żeby pozwolono jej rozwinąć skrzydła, wznieść się ponad ograniczenia roli. Ale nie – konwencja całego filmu Joker 2 Folie à Deux online wymaga, by była tylko „zwyczajną” dziewczyną z zaburzeniami, która dopiero co odkrywa w sobie głos. Niestety, nawet w tym procesie budzenia się do życia, Gaga pozostaje jakby na smyczy. Bez kulminacyjnego momentu, bez wielkiego songu, który zostaje z widzem jeszcze długo po seansie. Nic. Cisza.
To trochę jak z FKA Twigs w „Kruku” – która nie dość, że nie śpiewa, to w ogóle została skazana na milczenie. I choć rozumiemy artystyczną koncepcję, trudno nie poczuć frustracji. Obsadzono wybitny głos, by z niego nie skorzystać – jakby sam talent był zbyt niewygodny.
Przypomina się scena z „Marii” z Angeliną Jolie – Callas komentuje występ Marilyn Monroe dla JFK, podziwiając to, jak dobrze udaje śpiew bez głosu. Na co słyszy, że Monroe to ciało, a ona – tylko głos. Ucinający wszystko komentarz, który wybrzmiewa jak echo współczesnych decyzji twórców. Bo ostatecznie to właśnie uprzedmiotowienie – branie z kobiety tylko tego, co pasuje do wizji. Nieważne, co potrafi naprawdę.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.
Komentarze
Sortowanie według najpopularniejszych