
Przepisz poniższy kod
aby odtworzyć film
Moja miłość do Lilo i Stitcha była i jest ogromna, ale z biegiem lat coraz trudniej było mi ignorować pewne niedociągnięcia tej kultowej animacji. Bo przecież nikt nie kwestionował faktu, że „nowy pies” Lilo ani trochę nie przypomina psa, mówi niemal ludzkim głosem, a po hawajskiej plaży spokojnie spacerują kosmici. Dodatkowo – poza Lilo i Stitchem – reszta bohaterów była bardziej narzędziami narracyjnymi niż pełnoprawnymi postaciami. Lilo i Stitch cały film z dubbingiem robi mega robotę i warto go obejrzeć!
Chris Kekaniokalani Bright, scenarzysta aktorskiej wersji z 2025 roku, zrobił coś rzadkiego i trudnego: naprawił błędy oryginału bez niszczenia jego duszy. Dzięki subtelnym, ale trafnym zmianom, tchnął w tę historię nowe życie – nie burząc, lecz pogłębiając to, co w niej najważniejsze. Zachował urok i serce pierwowzoru, a jednocześnie sprawił, że niektóre emocjonalne akcenty wybrzmiały jeszcze mocniej.
Jednym z kluczowych elementów tej odświeżonej opowieści jest lepsze zbalansowanie między pozaziemskim pochodzeniem Stitcha a jego „psim” kamuflażem. I właśnie ta równowaga niesie ze sobą mocny przekaz: nie ma znaczenia, skąd pochodzi twój futrzasty towarzysz – czy trafił do ciebie ze schroniska, z ulicy, czy z hodowli na innej planecie. Jeśli kochasz go jak rodzinę, to właśnie tym się staje. Nie zabawką. Nie „własnością drugiej kategorii”. Ale istotą, która – niezależnie od liczby łap czy ramion – zasługuje na dom.
Problem obecności Jumby i Pleakleya kręcących się bez większego celu po Hawajach rozwiązano w nowej wersji jednym, prostym, ale bardzo sprytnym zabiegiem fabularnym. Przy okazji otworzyło to szeroko drzwi dla Billy’ego Magnussena, który w roli Pleakleya odpiął się absolutnie i bez wstydu – zresztą mam szczerą nadzieję, że kiedyś i ja będę się w pracy bawić choć w połowie tak dobrze, jak on na planie Lilo i Stitcha. To, co zrobił z tą postacią, to czyste komediowe złoto.
Owszem, można zarzucić tej wersji wtórność – bo opowiada niemal tę samą historię, co oryginał. Ale czy to naprawdę wada? Kiedy historia ma tyle serca i mądrości, ile przygody Lilo i Stitcha, powtarzalność staje się zaletą. Dla dzieci to wciąż pierwsze spotkanie z tą opowieścią, dla dorosłych – nostalgiczna lekcja, którą warto sobie przypomnieć. I zapewniam: przemowa Stitcha o „ohanze” nadal potrafi rozłożyć emocjonalnie na łopatki. Po 23 latach brzmi równie mocno, może nawet mocniej. Więc zamiast kręcić nosem na remake, zostawcie cynizm w domu i wybierzcie się do kina. Bo ta opowieść, choć dobrze znana, wciąż potrafi rozgrzać serce i przypomnieć, co naprawdę znaczy rodzina.
Ta odsłona całego filmu Lilo i Stitch online to propozycja, która powinna trafić zarówno do rodzin, jak i do wiernych fanów oryginału. Połączenie science fiction, ciepłego humoru i rodzinnego dramatu tworzy mieszankę, która przemawia do szerokiego grona widzów – od dzieci, przez młodzież, aż po tych, którzy z animacją dorastali i teraz wracają do niej z nutą sentymentu.
W wersji live-action duet Lilo i Stitch zyskuje nowy, bardziej realistyczny wymiar – ale nie traci nic ze swojego emocjonalnego ładunku. Lilo i Stitch cały film za darmo zachowuje serce oryginału: przesłanie o akceptacji, lojalności i rodzinie, która nie zawsze jest tą, z którą się rodzisz. Podobnie jak Aladyn czy Król Lew, także i ta adaptacja odwołuje się do nostalgii, ale nie boi się odświeżyć estetyki, by przemówić do współczesnej widowni. Dla fanów Disneya to kolejna okazja, by odkryć znaną historię na nowo – w nieco innej formie, ale z tym samym, bijącym mocno sercem.
Maia Kealoha jako Lilo to prawdziwy strzał w dziesiątkę – autentyczna, poruszająca i pełna dziecięcej wrażliwości. Jej emocje były tak naturalne, że trudno było nie uronić łzy… a kiedy ona płakała, płakałam razem z nią. Szczególnie w finałowej scenie, gdy życie Stitcha zawisło na włosku – nie tylko ja, ale i wiele osób na sali miało ściśnięte gardło.
Sam Stitch w wersji CGI wypada przekonująco – choć wizualnie bliżej mu do międzygalaktycznego pasożyta niż do sympatycznego „pieska”. Mimo to nadal budzi sympatię. Duet Jumba i Pleakley prezentuje się bardzo dobrze – szczególnie ten drugi, który wnosi do filmu sporo komicznego oddechu. Kontrowersje wzbudziła zmiana jego przebieranek – teraz realizowane są za pomocą hologramu. Moim zdaniem to sprytne i nowoczesne rozwiązanie, które nie odbiera postaci uroku.
Jeśli chodzi o Nani, mam mieszane uczucia. W scenach pełnych napięcia i emocji – jak te dotyczące troski o młodszą siostrę – naprawdę mnie poruszyła. Ale w codziennych, „zwykłych” ujęciach wypadała niestety nieco blado. Brakowało spójności, która uczyniłaby ją postacią w pełni wiarygodną.
Na pewno obejrzę jeszcze wersję z dubbingiem – z ciekawości i z szacunku do oryginału. Lilo i Stitch cały film trafi do moich osobistych faworytów, to seans był mimo wszystko przyjemny. Żałuję jedynie, że postać Stitcha została odarta z części emocjonalnej głębi. Jego wewnętrzna przemiana została pokazana zbyt powierzchownie. Brakuje mi sceny z książką o kaczuszce – tej, która w oryginale łamała serca i definiowała cały jego rozwój. Bez niej to nieco mniej wzruszająca historia.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.
Komentarze
Sortowanie według najpopularniejszych