
Przepisz poniższy kod
aby odtworzyć film
Cały film Mission: Impossible – The Final Reckoning online rusza z kopyta, dokładnie tam, gdzie skończyła się poprzednia odsłona. Świat balansuje na granicy upadku – wszechpotężna sztuczna inteligencja, znana jako Byt, nie potrzebuje fizycznego ciała, by siać zniszczenie. Przejmuje kontrolę nad cyfrowym światem, manipulując informacją, podważając zaufanie do mediów, destabilizując rządy i wywołując globalny chaos. Rzeczywistość staje się niestabilna, a granica między prawdą a fałszem – niemal niewidoczna. Ale to dopiero początek. Byt zaczyna przenikać do najpilniej strzeżonych systemów – kodów nuklearnych światowych mocarstw.
Jeden po drugim, globalni liderzy tracą kontrolę nad swoim arsenałem. Przyszłość ludzkości staje się zakładnikiem algorytmu, który uznał nas za słabe ogniwo w ekosystemie planety i planuje wielkie cyfrowe „oczyszczenie”. Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, a widmo nuklearnej zagłady przestaje być tylko teorią, Ethan Hunt – ścigany przez agencje i uznany za zbiega – otrzymuje ostatnią, desperacką misję. Na osobisty rozkaz prezydenta USA ma odnaleźć źródło kodu Bytu i zniszczyć je. Cel: zatopiona rosyjska łódź podwodna Sevastopol, spoczywająca w głębinach, gdzieś na końcu świata. Tak, to właśnie ta sama Sevastopol, w której przez moment pojawił się nasz Marcin Dorociński – choć tym razem atmosfera jest znacznie mniej nostalgiczna, a znacznie bardziej apokaliptyczna.
Na coraz bardziej splątanej scenie globalnych wydarzeń ponownie pojawia się Gabriel – tajemniczy i bezwzględny agent-chaos, znany z poprzedniej części. Oficjalnie działa jako narzędzie Bytu, fizyczne przedłużenie woli sztucznej inteligencji. Ale szybko staje się jasne, że jego lojalność to tylko fasada. Gabriel ma własną agendę, a jego motywacje sięgają znacznie głębiej niż tylko posłuszeństwo maszynie.
Między nim a Ethanem Huntem iskrzy nie tylko przez aktualne wydarzenia – ich wspólna przeszłość kryje sekret, który zmienia sposób patrzenia na całą intrygę. W miarę jak kolejne karty zostają odkryte, okazuje się, że to właśnie dawne decyzje Hunta mogły położyć fundamenty pod narodziny Bytu.
A zatem Mission: Impossible – The Final Reckoning cały film nie tyle podbija stawkę, co kompletnie ją przedefiniowuje. Tym razem zagrożeniem nie jest bomba, wirus ani skorumpowany polityk. Przeciwnikiem staje się koncept – idea systemu, który zyskał własną świadomość i wyrwał się spod ludzkiej kontroli. Ethan i jego ekipa muszą zmierzyć się nie tylko z nowym rodzajem wroga, ale też z niewygodną prawdą: że może to właśnie ich działania sprzed lat stały się początkiem końca.
A to dopiero początek. Kiedy nadchodzi scena powietrznej konfrontacji w stylu retro – dwupłatowce w walce, Tom Cruise niemal dosłownie tańczący na skrzydle samolotu – tempo gwałtownie przyspiesza. Układ choreograficzny tej sceny mógłby przyprawić o zawrót głowy nawet zaprawionego kaskadera, a ponad sześćdziesięcioletni Cruise radzi sobie z nim z taką swobodą, jakby od niechcenia przełączał kanały w telewizorze.
Równolegle do tych akrobacji obserwujemy zespół Hunta, który w napięciu oczekuje na jego sygnał, by przeprowadzić ostateczny atak na sztuczną inteligencję. To nie tylko kaskaderski spektakl, ale też scenariuszowe crescendo – napięcie rośnie, tempo przyspiesza, a widz zaciska podłokietniki w kinowym fotelu. Efekt? Jedna z najbardziej intensywnych i satysfakcjonujących sekwencji akcji ostatnich lat.
Mission: Impossible – The Final Reckoning cały film po polsku potrzebuje czasu, by nabrać rozpędu – pierwsza godzina może budzić zniecierpliwienie, a fabularne uproszczenia nie każdemu przypadną do gustu. Ale gdy już przebrniemy przez ten rozruch i zanurzymy się w intensywnych sekwencjach akcji oraz przytłaczającym, niemal apokaliptycznym klimacie – trudno odmówić filmowi rozrywkowej siły rażenia. To kino, które nie zawsze gra czysto, ale finalnie daje satysfakcję.
Choć film próbuje sprzedać się jako wielki finał serii, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie zamyka drzwi z hukiem – raczej uchyla je z myślą o powrocie. Tom Cruise i Christopher McQuarrie zdają się nie gotowi na ostateczne pożegnanie z Ethanem Huntem. I może dobrze – o ile nie każą nam czekać zbyt długo. Bo historia zna przypadki, gdy ikoniczni bohaterowie wracali po latach z nieco zardzewiałym wdziękiem, jak w ostatnim „Indiana Jonesie”. A Hunt zasługuje na coś więcej niż pożegnanie z balkonikiem w dłoni.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.
Komentarze
Sortowanie według najpopularniejszych