
Przepisz poniższy kod
aby odtworzyć film
Film, będący kinowym odzwierciedleniem prawdziwych wydarzeń, prowadzi nas przez życie dwóch duchownych. Pierwszy z nich, zmagając się z wewnętrznymi wątpliwościami dotyczącymi swej wiary, a drugi – mierzący się z ciężarem trudnej przeszłości. Mimo różnic, które ich dzielą, są zmuszeni połączyć siły w celu uratowania młodej kobiety uwięzionej w sidłach opętania, przez ryzykowne i skomplikowane rytuały egzorcyzmów.
Schemat znany? Owszem. Ale tym razem opętanie ma miejsce w 1928 roku, w sennym miasteczku na prowincji Iowa. Młoda kobieta, Emma, zaczyna zachowywać się coraz dziwniej. Diagnoza? Zaburzenia psychiczne. Ale prawda okazuje się znacznie bardziej niepokojąca – źródłem problemu nie jest choroba, lecz siła znacznie starsza i mroczniejsza niż ludzki umysł.
Egzorcyzm zostaje przeniesiony do odosobnionego klasztoru, w którym zło czai się w każdym kącie. Na miejsce przybywa sędziwy zakonnik Theophilus, człowiek zahartowany w walce z demonami – tymi duchowymi i tymi bardzo dosłownymi. Towarzyszy mu młody, pełen zapału ojciec Joseph. Razem staną do walki z czymś, co nie mieści się w ramach religii ani medycyny.
Przez kilka dusznych, mrocznych dni Emma wymiotuje włóknami, przemeblowuje pokój bez dotykania czegokolwiek i rzuca przekleństwami, których nie powstydziłby się marynarz. Wszystko to przy akompaniamencie muzyki, która przejmuje do szpiku kości – niestety znacznie bardziej niż to, co faktycznie dzieje się na ekranie.
Między jednym a drugim egzorcyzmem bohaterowie prowadzą niekończące się rozmowy – jakby twórcy zapomnieli, że kręcą horror, a nie filozoficzny dramat o duchowości. Księża toczą poważne dysputy o wierze, grzechu i sensie moralności, dzieląc się swoimi wątpliwościami z intensywnością godną seminarium duchownego… a nie starcia z piekielnymi siłami.
Młody ojciec Joseph zostaje wystawiony na próbę – nie tylko przez demoniczne moce, ale też przez młodą, przestraszoną zakonnicę, której obecność komplikuje jego duchową równowagę. Theophilus, oskarżany o brutalne metody, również zmaga się z wewnętrznymi demonami, których wcale nie wypędza się łacińskimi formułkami.
Innymi słowy: wszystkie klasyczne składniki kina o opętaniu zostają tu wrzucone do jednego kotła, przegotowane i zaserwowane bez świeżości – za to z rozmachem godnym homilii. Zamiast dreszczy – teologiczne rozważania. Zamiast napięcia – emocjonalne monologi. Efekt? Bardziej kino prozy niż grozy.
Duchowym przewodnikiem ekipy filmowej został ks. Aaron Williams – proboszcz i rektor bazyliki św. Marii w Natchez, Mississippi. W rozmowie z katolicką agencją CNA opowiedział o kulisach swojej współpracy z twórcami i powodach, dla których – jego zdaniem – katolicy powinni rozważyć seans.
Na początku filmowcy zwrócili się do niego z prośbą o zgodę na realizację zdjęć w zabytkowej świątyni. „Jako kapłan mam pewne obawy wobec obsesyjnego zainteresowania egzorcyzmami. To temat, który może być duchowo niebezpieczny,” przyznał szczerze ks. Williams. Jednak po lekturze scenariusza zmienił zdanie:
„Zobaczyłem, że reżyser i aktorzy podchodzą do sprawy z ogromnym szacunkiem i powagą. To nie była tania sensacja – to było świadome podejście.”
Po wyrażeniu zgody na zdjęcia w bazylice, otrzymał kolejną propozycję – by zostać oficjalnym konsultantem duchowym filmu. Zgodził się, bo chciał zadbać o to, by Kościół i jego rytuały zostały przedstawione w sposób prawdziwy i godny. Jak sam mówi, jego obecność na planie miała pomóc w zachowaniu autentyczności i duchowej odpowiedzialności w ukazywaniu tak delikatnego tematu. Cały film Rytuał online wygląda tak ubogo, że można odnieść wrażenie, iż cały budżet poszedł na honorarium dla Pacino, a nie na film jako taki.
Przez niemal 1,5 godziny jesteśmy zmuszeni oglądać chaotyczne zbliżenia twarzy, roztrzęsione ujęcia z ręki i kadry, które sprawiają wrażenie, jakby ktoś zapomniał ustawić ostrość. Do tego dochodzi dramatycznie słabe oświetlenie – niemal każda scena tonie w cieniu, który nie buduje nastroju, a jedynie maskuje techniczne niedociągnięcia. Efekt? Rytuał cały film wygląda jak amatorska produkcja nagrana przypadkową kamerą w warunkach domowych. Trudno oprzeć się wrażeniu, że reżyser Chris Midell zastosował ten „styl” tylko po to, by przykryć braki produkcyjne. Niestety – nie wyszło.
Z kolei warstwa horrorowa, choć obecna, jest wtórna i bez zaskoczeń. Klasyczny pakiet egzorcyzmowy: demoniczne pomruki, torsje w stylu fontanny, nadludzka gibkość kończyn i obowiązkowe uniesienia nad łóżkiem. Wszystko to już widzieliśmy – i to nie raz. Film próbuje ratować się okazjonalnymi wybuchami przemocy, ale nawet one są tak krótkie i nieangażujące, że ledwie je zauważamy. Do tego dochodzi zestaw nachalnych jump scare’ów – nie tyle strasznych, co irytujących. Atmosfera? Napięcie? Zapomnijcie. Rytuał cały film jest tak przewidywalny, że można by go oglądać z zamkniętymi oczami – i i tak niczego by się nie przegapiło.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.
Komentarze
Sortowanie według najpopularniejszych