Gladiator 2 to film, którego w sumie nie potrzebowaliśmy

Monika Kunecka27 lipca, 2025

Rzymska armia, dowodzona przez bezwzględnego generała Marcusa Acaciusa (Pedro Pascal), przypuszcza brutalny atak na miasto, w którym po ucieczce z Rzymu ukrył się Lucius (Paul Mescal) – syn Lucilli (Connie Nielsen) i nieżyjącego cesarza Kommodusa. Po krwawej bitwie zwycięstwo przypada legionom, a niedobitków, którzy przetrwali rzeź, Rzymianie porywają i wysyłają do areny – by zostali gladiatorami i walczyli ku uciesze tłumu. Wśród nich wyróżnia się młody wojownik – zwinny, utalentowany, z iskrą w oczach.

Gladiator 2 cały film to hit czy kit?

Zainteresowanie nim szybko okazuje Macrinus (Denzel Washington), wpływowy właściciel gladiatorskiej szkoły, człowiek o własnych, niejasnych celach. Pod jego okiem Lucius ponownie trafia do serca Imperium – do miasta, którego nienawidzi i które go odrzuciło. Ku zaskoczeniu wszystkich, w tym samego Macrinusa, zdobywa nie tylko poklask na arenie, ale i serca obywateli.

Dla Lucilli chwila rozpoznania nadchodzi niespodziewanie – w niewolniku o imieniu Hanno rozpoznaje swego zaginionego syna. Tymczasem Lucius, opętany pragnieniem zemsty, śledzi ruchy Acaciusa, który knuje spisek przeciwko młodym cesarzom – Gecie (Joseph Quinn) i Karakalli (Fred Hechinger). Krew, intryga i chwała znów mieszają się na piasku Koloseum.

Największym zawodem Gladiatora II okazuje się niestety scenariusz – wyraźnie zabrakło tu świeżego pomysłu, który mógłby wyrwać tę historię spod ciężaru dziedzictwa swojego legendarnego poprzednika. Zamiast nowego mitu dostajemy odgrzewaną opowieść, która kurczowo trzyma się cienia Maximusa, oferując w efekcie nostalgiczną kalkę zamiast kontynuacji z prawdziwego zdarzenia.

Po długim oczekiwaniu Scott serwuje nam przeciętną intrygę

Fabuła jest zaskakująco prosta, momentami wręcz pospiesznie sklejona, a w wielu scenach sprawia wrażenie pociętej bez większego ładu. Ridley Scott znany jest z kręcenia ogromnej ilości materiału i montowania wersji reżyserskich, które nierzadko ratują narracyjną klarowność – niestety, tym razem takiej wersji się nie doczekamy. A szkoda, bo wiele można by było naprawić: od źle rozłożonego napięcia, przez niedopracowane przemiany bohaterów, aż po zbyt szybkie, pozbawione ciężaru rozstrzygnięcia niektórych wątków.

Brakuje również tego, co w pierwszej części budowało poczucie prawdziwej epickości – emocjonalnej głębi, mistrzowskiego prowadzenia narracji obrazem i muzyką. Tym razem zostają nam tylko znane motywy muzyczne z oryginału, które – choć piękne – brzmią jak echo przeszłości. I niestety, nie robią już tego samego wrażenia.

Podobnie jak w przypadku innych późnych sequeli Ridleya Scotta, Gladiator 2 cały film okazuje się rozwodnioną wersją oryginału – cieniem legendy, który zamiast tchnąć nowe życie w klasyk, jedynie przypomina, jak wielki był jego pierwowzór. Niestety, wszystko na to wskazywało od samego początku – zwiastuny, zapowiedzi, a nawet sam koncept powrotu po 24 latach. Po tak długim oczekiwaniu Scott serwuje nam przeciętną intrygę, protagonistę pozbawionego wyrazistej charyzmy, kilka efektownych scen walk i obowiązkowy zestaw widowiskowych, acz często absurdalnych momentów. Innymi słowy – sprawnie zrealizowane kino rozrywkowe, idealne na wieczór z popcornem. Jeżeli właśnie tego oczekiwaliście – nie będziecie zawiedzeni.

Czy kontynuacja Gladiatora ma sens? No cóż…

Ja jednak liczyłem na coś więcej. Na film, który udowodni, że kontynuacja Gladiatora ma sens i że jest czymś więcej niż tylko odgrzewanym kotletem z lepszym CGI. Szczególnie że pierwsze opinie w sieci wręcz grzmiały: „arcydzieło!”, „najlepszy film Scotta od lat!”. Brzmiało to jak spełnienie marzeń. A okazało się kolejnym przykładem, jak współczesne media – zwłaszcza influencerzy znikąd – zamieniają się w przedłużenie działu marketingu. Te nadmuchane oceny mają niewiele wspólnego z rzetelną krytyką filmową. Raczej wpisują się w trend: hype teraz, refleksja później. A dla mnie? To tylko kolejny dowód na to, że nie każda historia potrzebuje drugiego rozdziału – zwłaszcza jeśli pierwszy był zamkniętą, mistrzowsko opowiedzianą całością.

  1. Być może, gdyby oderwać cały film Gladiator 2 online całkowicie od dziedzictwa oryginału, dałoby się go uznać za niezłą, efektowną rozrywkę na piątkowy wieczór.
  2. Może nawet działałby jako samodzielne widowisko. Tyle że… sam Ridley Scott nie pozwala nam o tej przeszłości zapomnieć.
  3. Co chwilę wpycha w nas retrospekcje, sugestywne kadry i narracyjne szturchnięcia z napisem „pamiętasz to, prawda?” – jakby nie do końca wierzył, że nowe postaci i historia obronią się same.

Najbardziej jednak boli mnie coś innego: Gladiator 2 cały film nie był w stanie wywołać we mnie choćby ułamka emocji, które towarzyszyły mi przy oglądaniu pierwszej części. Ani jednej gęsiej skórki. Ani jednego momentu, w którym naprawdę poczułbym, że coś jest stawką. Gdy w finale zabrzmiało oczywiście nieśmiertelne „Now We Are Free”, poczułem… coś. Ale nie wzruszenie. Raczej coś w rodzaju: aha, czyli teraz gramy kartą nostalgii, bo scenariusz nie dał rady. Moje emocjonalne zaangażowanie? Bliskie zeru. Bohaterowie? Obcy. Jedyne, co mnie w tym momencie szczerze interesowało, to czy z Dundusem wszystko w porządku…

Monika Kunecka

Kocha kino, sztukę i wszystko, co związane z kulturą. Największą przyjemność sprawiają jej seanse, które pozwalają na chwilę oderwać się od codzienności. Najbliższe jej sercu są filmy grozy, zwłaszcza te z elementami thrillera i akcji. Z sentymentem wraca do bajek z dzieciństwa, ale z równie dużym zaangażowaniem śledzi najnowsze kinowe i serialowe premiery. Szczególnie ceni produkcje tworzone z pasją – takie, w których widać serce, autentyczność i pełne zaangażowanie twórców.

Udostępnij: