Coriolanusa Snowa (w nieoczywistym, charyzmatycznym i niemal posągowym wydaniu Toma Blytha) poznajemy w dniu ukończenia prestiżowej akademii. Choć na pozór jest pewnym siebie dandyskiem, w rzeczywistości to zubożały sierota, który marzy o tym, by dzięki nagrodzie dla najlepszego ucznia uratować od nędzy kuzynkę Tigris (Hunter Schafer) i babcię (Fionnula Flanagan). Od śmierci matki podczas porodu i ojca – generała poległego na froncie – cała rodzina żyje w cieniu biedy. Snow jednak nie dopuszcza do siebie myśli, że zasługuje na mniej niż inni. Gra więc rolę wyluzowanego bywalca salonów, maskując desperację przed bogatymi dziećmi elit, których rodziny dorobiły się na wojnie i wyzysku. Dziesięć lat wcześniej Capitol sam przeżył oblężenie, głód i strach – a bunt dystryktów zduszono w zarodku.
Już w otwierającej scenie ruiny stolicy przywodzą na myśl obrazy z kart historii i współczesnych serwisów informacyjnych: Warszawę po powstaniu czy Strefę Gazy po bombardowaniach. To zestawienie działa na widza podwójnie – z jednej strony szokuje realizmem, z drugiej budzi dyskomfort, bo kino eskapistyczne nagle staje się aż nazbyt znajome. Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży cały film jawi się przez to jako hit niepokojąco bliski naszej rzeczywistości – zbyt prawdziwy, zbyt realistyczny, a jednocześnie balansujący na granicy dobrego smaku. Ich wizja przemocy bywa fascynująca, ale też niepokojąco perwersyjna – jakby fetyszyzacja cierpienia miała być jednocześnie przestrogą i widowiskiem.
Scenariusz całego filmu Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży online stara się tłumaczyć, jak ambitny chłopak schodzi na mroczną ścieżkę: trauma dzieciństwa naznaczonego wojną, kompleks ojca, zawód miłosny, wreszcie cyniczna lekcja, że zło często uchodzi płazem, a dobro rzadko bywa nagradzane. To wszystko układa się w schemat, ale brakuje pogłębionej analizy psychologicznej. Mimo wysiłków Toma Blytha przemiana Snowa wydaje się nazbyt uproszczona – banalna wręcz. Bo czy naprawdę tak łatwo staje się nikczemnym?
A może odpowiedź leży gdzie indziej. Może to nie sam Snow jest źródłem zła, lecz świat wokół niego – świat, w którym życie zawsze oznacza walkę o przetrwanie, a każdy gest dobra wydaje się słabością. Wtedy jego okrucieństwo byłoby jedynie odbiciem tej rzeczywistości – lustrem, w którym odbijają się nie tylko jego wewnętrzne zmagania, lecz i cała logika Panem.
Rachel Zegler pokazuje warsztat, lecz jej Lucy Gray nie do końca przekonuje. Na ekranie brakuje szaleńczego błysku, który miał literacki pierwowzór – tej nuty ekscentryzmu, czyniącej ją nieprzewidywalną i magnetyczną. Zamiast tego na pierwszy plan wysuwa się jej uroda i wdzięk. O ile sprawdziło się to w West Side Story, tak na śmiercionośnej arenie wywołuje pewien dysonans. Prawdziwe wrażenie robi natomiast Viola Davis w roli doktor Gaul. To kreacja niemal namacalna – obłęd tętni w każdym jej geście i spojrzeniu. Szalona charakteryzacja jest tylko powierzchnią, pod którą drzemie pełnokrwista, przerażająca postać. To zdecydowanie najupiorniejsza figura całego uniwersum – taka, która zostaje w pamięci długo po seansie.
Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży cały film broni się także stroną audiowizualną. Kontrast między przepychem Kapitolu a biedą dystryktów jest uderzający, a całość dopełniają wpadające w ucho utwory muzyczne – tym bardziej, że Lucy Gray ma w sobie pasję śpiewaczki, która co jakiś czas wybrzmiewa na ekranie. Skoro już mowa o głównej bohaterce, warto zatrzymać się przy obsadzie. Tom Blyth dobrze odnalazł się w roli młodego Coriolanusa Snowa – pamiętam go z serialu Billy the Kid i tam również radził sobie przyzwoicie, tutaj jednak zyskał dodatkowy ciężar dramatyczny.
Rachel Zegler jako Lucy Gray Baird wypadła nieco jednowymiarowo; możliwe, że to wina scenariusza, który ograniczył jej postać do wiecznego uśmiechu, zamiast dać przestrzeń na bardziej zniuansowaną grę.
Peter Dinklage w roli Casci Highbottoma przywodzi na myśl Tyriona z Gry o tron – i nie jest to zarzut, bo wypadł świetnie. Z kolei Viola Davis jako doktor Volumnia Gaul absolutnie nie zawodzi – jej ekranowa obecność jest równie intrygująca, co niepokojąca. W ogólnym rozrachunku obsada Ballady ptaków i węży została dobrana trafnie i spełnia swoje zadanie. Oczywiście fani książkowego pierwowzoru mogą mieć własne zastrzeżenia, ale z perspektywy widza filmowego całość prezentuje się naprawdę solidnie.
Kocha kino, sztukę i wszystko, co związane z kulturą. Największą przyjemność sprawiają jej seanse, które pozwalają na chwilę oderwać się od codzienności. Najbliższe jej sercu są filmy grozy, zwłaszcza te z elementami thrillera i akcji. Z sentymentem wraca do bajek z dzieciństwa, ale z równie dużym zaangażowaniem śledzi najnowsze kinowe i serialowe premiery. Szczególnie ceni produkcje tworzone z pasją – takie, w których widać serce, autentyczność i pełne zaangażowanie twórców.