Kamienie na szaniec – duch patriotyzmu potrzebny w dzisiejszych czasach

Bogdan Maliszewski27 września, 2025

Pierwsze dwadzieścia minut filmu sprawia wrażenie, jakbyśmy oglądali historię superbohaterów – nieustraszonych, pewnych siebie, którym wszystko się udaje. W biały dzień potrafią zerwać z budynku wielką flagę ze swastyką, a chwilę później, tuż pod nosem patrolu, zawiesić kukłę w niemieckim mundurze. Ryzyko miesza się tu z adrenaliną i młodzieńczą fantazją, a każdy wyczyn to także okazja, by zaimponować dziewczynom. Bohaterowie igrają z losem, jakby balansowanie na granicy życia i śmierci było dla nich zabawą.

Kamienie na szaniec cały film to solidna ekranizacja

Ta lekkość jednak szybko zaczyna ustępować miejsca powadze. Z każdą kolejną sceną widać większą odpowiedzialność i rosnącą determinację młodych bohaterów. Ich historia nabiera ciężaru, a tę przemianę doskonale podkreśla muzyka Łukasza Targosza – od rockowych gitar i basów, przez nastrojowe „Tango notturno”, aż po pełnokrwiste filmowe brzmienia, które dopełniają dramatyzmu wydarzeń.

Jednym z największych atutów filmu „Kamienie na szaniec” jest obsada aktorska. Szczególnie mocno wyróżnia się drugi plan – nic dziwnego, skoro tworzą go tak uznane nazwiska jak Danuta Stenka, Krzysztof Globisz czy Andrzej Chyra. Na szczególne wyróżnienie zasługuje rola Stenki jako matki Rudego. Scena, w której wspólnie z Zośką przegląda zdjęcia zmarłego syna, poraża subtelnym, szczerym dramatyzmem – bez zbędnego patosu, a przez to jeszcze bardziej przejmującym.

A jak w tym towarzystwie wypadają młodsi aktorzy? Tomasz Ziętek jako Rudy prezentuje świetny poziom. Potrafi przekonująco zagrać zwykłego chłopaka starającego się o względy dziewczyny, ale prawdziwą siłę pokazuje w scenach przesłuchań i brutalnych tortur. Jego gra jest wiarygodna i pełna emocji. Gorzej wypada Marcel Sabat w roli Tadeusza Zawadzkiego. Jego występ jest nierówny – momentami naprawdę udany, chwilami jednak przypomina miny aktora znanego z sagi „Zmierzch”. Zdarza się, że postać Zośki wypada zbyt zblazowanie, co nie oddaje w pełni charakteru bohatera książkowego pierwowzoru.

Patriotyzm jako fundament wychowania chłopaków

Mimo wszechobecnego poczucia nihilizmu trudno zarzucić ekranizacji „Kamieni na szaniec” brak szacunku wobec wartości, które przyświecały młodym bohaterom. Słowo „ojczyzna” na ich ustach nie brzmi sztucznie ani wstydliwie – jest wypowiadane świadomie, choć czasem pobrzmiewa w nim nuta zwątpienia czy ironii. Widać, że patriotyzm jest fundamentem, na którym zostali wychowani, lecz nie zawsze stanowi gotową odpowiedź na pytanie, czy poświęcenie było tego warte.

  • Takie wątpliwości nie powinny dziwić współczesnego, empatycznego widza.
  • Nie burzą pomników postawionych przez Kamińskiego, a jedynie zdejmują z nich spiżową powagę, czyniąc bohaterów bliższymi i bardziej ludzkimi.
  • To właśnie w tym tkwi siła filmu Glińskiego – Rudy i Zośka wzruszają tu nie jako pomnikowe postacie z kart literatury, ale jako młodzi ludzie z krwi i kości, których wybory i emocje naprawdę można poczuć.

W „Kamieniach na szaniec” najbardziej urzeka autentyczność. Dzięki świetnym kreacjom aktorskim widz bez trudu wchodzi w świat bohaterów: cierpimy wraz z Rudym podczas brutalnych przesłuchań, płaczemy z Zośką i współodczuwamy ból matki Rudego (Danuta Stenka). Choć młodzi aktorzy nie są jeszcze szeroko rozpoznawalni, udowadniają, że mogą stać się nową elitą polskiego kina. Na szczególne uznanie zasługuje Tomasz Ziętek, który wniósł do postaci Rudego naturalność i emocjonalną głębię. Z łatwością balansuje między rolą czarującego chłopaka, nieustraszonego partyzanta i torturowanego bohatera. Marcel Sabat również pozostawia po sobie silne wrażenie – jego charyzma wyraźnie wybija się na ekranie.

Muzyka Łukasza Targosza to sztos i to prawdziwy!

Szkoda tylko, że kobiece role w filmie wypadają blado. Zostały sprowadzone do schematów – łez przy pożegnaniach i cierpienia, gdy chłopcy wracają z akcji poranieni. To zmarnowana szansa na pokazanie ciekawszych wątków i silniejszych bohaterek. Na szczęście na wyróżnienie zasługuje muzyka Łukasza Targosza – doskonale dobrana i zmontowana, nie rozprasza, lecz potęguje emocje, pozwalając jeszcze mocniej zanurzyć się w trudnej historii. Zakończenie różni się od książkowego pierwowzoru, ale tę zmianę można uznać za uzasadnioną. Film zostawia widza z pytaniami, które nie mają prostych odpowiedzi, ale prowokują do refleksji.

Robert Gliński, mimo podniosłego tematu, unika przesadnego patosu. Jego spojrzenie pełne jest szacunku, lecz pozbawione pomnikowości – pokazuje młodych bohaterów jako ludzi z krwi i kości, stojących wobec dramatycznych wyborów, w których nie ma prostych rozwiązań. Dzięki temu „Kamienie na szaniec” – często traktowane przez uczniów jako nudna lektura – w nowej, filmowej odsłonie mogą zostać odkryte na nowo. I bardzo dobrze, bo to historia, która wciąż ma ogromną siłę.

Bogdan Maliszewski

Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.

Udostępnij: