Akcja filmu rozpoczyna się od historii Cinder i Bernie, pary z krainy ognia, która postanawia przenieść się do tętniącego życiem miasta Elemental. Szybko jednak okazuje się, że to nowe miejsce – zdominowane przez mieszkańców wody – stawia przed nimi ogrom wyzwań. Od codziennych trudności związanych z aklimatyzacją, po brak akceptacji ze strony społeczności, wszystko wydaje się dla nich przeszkodą. Pixar z wirtuozerią pokazuje jednak, że granice między żywiołami są tylko pozorne. Choć wydaje się, że ogień i woda reprezentują całkowicie odmienne kultury, Elemental obala ten stereotyp, udowadniając, że to, co nas różni, może w rzeczywistości stać się źródłem siły.
Siła filmu tkwi w przesłaniu: różnice nie dzielą, lecz wzbogacają. Każdy żywioł wnosi coś unikalnego, a dopiero we współpracy ujawnia się ich prawdziwy potencjał. To opowieść o akceptacji, solidarności i sile wspólnoty – przypomnienie, że w świecie pełnym podziałów to właśnie różnorodność czyni nas wyjątkowymi. Jako fan Pixara mogę śmiało powiedzieć, że Elemental to nie tylko pięknie zrealizowana animacja, ale też cenna lekcja – o wartości współpracy i akceptacji. W czasach, gdy globalną społeczność coraz częściej dzielą konflikty, takie produkcje są jak ciepły, potrzebny głos rozsądku i nadziei.
Jak to u Pixara, animacja robi piorunujące wrażenie – dopracowana w najmniejszym detalu, pełna życia i kolorów. Trzeba przyznać, że różnorodność projektów postaci potrafi zachwycić: każdy żywiołak ma swój charakter, unikatowy kształt i drobne detale sprawiające, że trudno je ze sobą pomylić. Choć bohaterowie są zrobieni z ognia, wody, ziemi czy pary, ich twarze pozostają zaskakująco ekspresyjne i po prostu przyjemne w odbiorze.
Zauważyłem przy tym ciekawą rzecz – w przypadku wodników nie dostrzega się w ogóle „koloru skóry”, natomiast u ognistych bohaterów łatwo domyślić się ich azjatyckiego pochodzenia, chociażby po strojach i akcentach kulturowych. To sprytne rozwiązanie, ale mam wrażenie, że zabrakło wyraźniejszego stylu, który różnicowałby poszczególne żywioły bardziej niż tylko fakt, że ktoś jest dosłownie zrobiony z płomienia czy chmury.
Weźmy Iskrę – jej sylwetka przypomina smukłą, ostrą pochodnię, podczas gdy Wódek to miękkie, obłe kształty bez kantów. Ojciec głównej bohaterki wygląda właściwie podobnie do innych ogniowych postaci, a wszystkie obłoczki – jak kopie tego samego projektu. Niby to nic wielkiego, ale jednak rzuca się w oczy. A może to celowy zabieg? W końcu ludzie – a tutaj „żywioły” – różnią się od siebie bardziej indywidualnymi cechami niż samą rasą czy przynależnością. Jeśli tak, to muszę przyznać: sprytne, Pixar, bardzo sprytne.
Nie da się ukryć – w każdej komedii romantycznej muzyka odgrywa kluczową rolę. W końcu czy Miasto Aniołów byłoby dziś tak pamiętane bez „Iris” Goo Goo Dolls? Albo Szkoła uczuć bez emocjonalnych popisów Mandy Moore w „Only Hope” czy „Cry”? Pewnie tak, ale te utwory na stałe skleiły się z filmami – wystarczy kilka pierwszych dźwięków i od razu wracają wspomnienia konkretnych scen.
W całym filmie Między nami żywiołami online dominują raczej subtelne dźwięki – delikatna, nienachalna ścieżka Thomasa Newmana, która buduje atmosferę, ale nie przytłacza. Od czasu do czasu jednak pod bardziej romantyczne momenty twórcy podkładają coś bardziej radiowego. Najlepszym przykładem jest „Steal the Show” od Lauv – piosenka napisana specjalnie na potrzeby filmu. Nie jest to może hit, który dodaję na playlistę, żeby katować go przez całe lato, ale w trakcie seansu działa perfekcyjnie. Dodaje scenom lekkości, wzmacnia emocje i sprawia, że całość nabiera tego właściwego romantycznego klimatu.
Pod względem technicznym to jedna z najbardziej dopieszczonych animacji w dorobku Pixara. Spotkałem się z opiniami, że Między nami żywiołami cały film wygląda „niedokończony” albo „brzydki” – i muszę to powiedzieć wprost: to bzdura. Każda sekunda seansu udowadnia, że na ekranie widać każdy wydany dolar. Feeria jaskrawych barw hipnotyzuje, a styl animacji – nowy, świeży i pełen energii – świetnie wpisuje się w trend zapoczątkowany przez takie tytuły jak najnowszy Kot w butach czy Spider-Man: Uniwersum.
Między nami żywiołami cały film to produkcja, która naprawdę działa. Owszem, nie jest to może absolutny poziom Coco czy Odlotu, a miejscami przesłanie podane jest trochę zbyt łopatologicznie, ale… film ma w sobie tę magię, która sprawia, że trudno się mu oprzeć. Pixar ponownie udowodnił, że zna przepis na animację, która i cieszy oko, i potrafi wzruszyć serce.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.