To historia stara jak kino, ale opowiedziana na nowo. On – zagubiony i zmęczony życiem, Ona – niepozorna dziewczyna z ukrytym talentem, który tylko czeka, by wybuchnąć. On widzi w niej nie tylko przyszłą gwiazdę, ale też swoją szansę na szczęście i odkupienie. Brzmi jak bajka, ale Bradley Cooper pokazuje, że droga do miłości i sławy to o wiele trudniejsza i bardziej bolesna wędrówka. Klasyczny schemat dostaje więc współczesny szlif – zamiast bajkowej opowieści mamy realistyczny melodramat muzyczny zanurzony w realiach dzisiejszego show-biznesu.
Najmocniejszym elementem „Narodzin gwiazdy” pozostaje jednak pierwsza część filmu – ta, w której Jackson i Ally spotykają się w klubie drag queens. To tam Ally śpiewa „La Vie en Rose” Edith Piaf, zachwycając nie tylko publiczność, ale i Jacksona, który od tej chwili nie może oderwać od niej wzroku. A widzowie razem z nim. Chemia pomiędzy Lady Gagą a Bradleyem Cooperem jest elektryzująca – od subtelnych spojrzeń w intymnych zbliżeniach kamery, po pełne pasji wspólne występy na scenie. To ona sprawia, że ta znana historia nabiera świeżości i autentycznych emocji.
Na początku Ally gubi się w trybach bezlitosnej machiny show-biznesu, ale szybko daje się jej pochłonąć. Zmiany widać nie tylko w jej wizerunku – bardziej wyrazistym, skrojonym pod masową publiczność – lecz także w muzyce. Intymne ballady, które miały w sobie autentyczne emocje i głębię, zostają zastąpione radiowymi hitami balansującymi między popem a R&B. Nowe utwory nie brzmią już jak osobista spowiedź, lecz jak sprawnie wyprodukowane piosenki, które mają podbijać listy przebojów. Nawet jeśli teksty sprowadzają się czasem do rozważań, czy „jej facet dobrze wygląda w jeansach”.
Trudno więc jednoznacznie ocenić tę przemianę – z jednej strony Ally wciąż pozostaje utalentowaną artystką, której utwory niosą jakąś historię, z drugiej jednak nagły zwrot ku mainstreamowi wydaje się przesadnie gwałtowny i chwilami mało wiarygodny psychologicznie. To zderzenie artystycznej szczerości z komercyjnym blichtrem staje się jednym z najciekawszych, ale i najbardziej bolesnych wątków filmu. „Narodziny gwiazdy” nie próbują udawać, że opowiadają historię odkrywczą czy rewolucyjną – bo nie o to tu chodzi.
Ta fabuła była już przerabiana w kinie kilka razy, ale to, co wyróżnia wersję Coopera, to sposób, w jaki została podana. To nie lukrowany romans z dwójką idealnych bohaterów, ani przyciężka melodramatyczna opowieść, której seans staje się męczącą próbą cierpliwości. Zamiast tego dostajemy historię ludzi z krwi i kości – pogubionych, słabych, pełnych wad, ale i niewymuszonego piękna. Jackson i Ally są dalecy od ideałów – wielokrotnie upadają, nie potrafią sami się podnieść, wikłają się w błędy i autodestrukcyjne wybory. A jednak są w tym wszystkim prawdziwi i przez to tak łatwo uwierzyć w ich emocje. To właśnie ta autentyczność sprawia, że cały film Narodziny gwiazdy online wybrzmiewa mocniej niż niejeden świeżo skrojony melodramat.

Warto też docenić obsadę drugoplanową, która wcale nie stoi w cieniu głównych bohaterów. Sam Elliott w roli brata Jacka początkowo wydaje się chłodny i twardy jak skała – typowy menedżer, który myśli tylko o interesach. Jednak kilka scen wystarcza, by dostrzec w nim ogrom emocji i lojalności, która chwyta za serce. Z kolei Dave Chappelle pojawia się raptem na chwilę, a i tak zostawia po sobie wyraźny ślad. Komik, którego wielu kojarzy wyłącznie z ironicznym humorem, tu daje pokaz szczerości i ciepła – w ciągu kilkunastu minut udowadnia, że potrafi być kimś więcej niż tylko „śmieszkiem”.
Ponieważ w rolę Ally wciela się Lady Gaga, Narodziny gwiazdy cały film zyskuje dodatkową warstwę znaczeniową – można go odbierać jako subtelne nawiązanie do jej własnej kariery. Gaga od lat udowadnia, że jest artystką obdarzoną potężnym głosem i sceniczną charyzmą, ale w filmie pokazuje coś więcej – talent aktorski. Zaskakująco wiarygodnie kreśli obraz dziewczyny pełnej kompleksów, niepewnej swojej wartości, która jednak krok po kroku, z ogromnym trudem, uczy się wierzyć w siebie.
Bradley Cooper również daje popis – jego Jackson to człowiek wyniszczony alkoholem i lekami, dodatkowo zmagający się z pogłębiającą się utratą słuchu. Od pierwszych scen widać, że występy sceniczne są dla niego bardziej ciężarem niż źródłem radości, a muzyka, która kiedyś była jego pasją, stała się źródłem cierpienia. Dopiero spotkanie z Ally pozwala mu przypomnieć sobie, co naprawdę kochał w tworzeniu i dzieleniu się dźwiękiem. Chemia między Gagą a Cooperem jest znakomita – naturalna, niewymuszona i pełna energii. To właśnie dzięki nim Narodziny gwiazdy cały film dostarcza nie tylko świetnych muzycznych momentów, ale też prawdziwych emocji, które potrafią wzruszyć do łez.
Kocha kino, sztukę i wszystko, co związane z kulturą. Największą przyjemność sprawiają jej seanse, które pozwalają na chwilę oderwać się od codzienności. Najbliższe jej sercu są filmy grozy, zwłaszcza te z elementami thrillera i akcji. Z sentymentem wraca do bajek z dzieciństwa, ale z równie dużym zaangażowaniem śledzi najnowsze kinowe i serialowe premiery. Szczególnie ceni produkcje tworzone z pasją – takie, w których widać serce, autentyczność i pełne zaangażowanie twórców.