Historia otwiera się sceną jak z podręcznika kina wysokościowego: najlepsze przyjaciółki Becky i Hunter, w towarzystwie Dana — męża tej pierwszej — podczas wspinaczki stają przed dramatycznym wyborem. Jedno cięcie liny może ocalić życie pozostałych… ale oznacza śmierć dla tego, kto się poświęci. Dan decyduje się zapłacić najwyższą cenę, ratując obie kobiety. Dla Becky to jednak dopiero początek koszmaru.
Lata później bohaterka tkwi w depresji, zapija traumę alkoholem i coraz bardziej oddala się od świata. Wtedy Hunter składa jej propozycję, która brzmi jak terapia szokowa w najczystszej postaci: wspinaczka na ponad sześćsetmetrową wieżę radiową. Cel? Dotrzeć na sam szczyt i tam, wysoko nad ziemią, zmierzyć się z demonami przeszłości. Wbrew strachowi i zdrowemu rozsądkowi Becky decyduje się spróbować raz jeszcze zawalczyć o siebie i swoje życie. Tyle że pół kilometra nad ziemią margines błędu nie istnieje — a wszystko, co złe, może wydarzyć się szybciej, niż zdążysz spojrzeć w dół.

Już po pobieżnym zapoznaniu się z zarysem fabuły „Nie patrz w dół” pojawia się pytanie zasadnicze — i wcale nie dotyczy ono tego, jak bohaterki wydostaną się z opresji, lecz jakim cudem w ogóle do niej doprowadziły. Trzeba to powiedzieć wprost: bez względu na to, jak bardzo twórcy próbują obudować motywacje postaci emocjonalnym kontekstem, traumami z przeszłości i terapeutyczną narracją, pomysł leczenia psychicznych ran poprzez wspinaczkę na kilkusetmetrowy maszt radiowy brzmi jak otwarte zaproszenie do konkursu o Nagrodę Darwina.
Nawet najbardziej empatyczna interpretacja nie jest w stanie w pełni zamaskować faktu, że bohaterki podejmują decyzje rażąco sprzeczne z instynktem samozachowawczym.
„Nie patrz w dół” to amerykańsko-brytyjski thriller, który zadebiutował 4 sierpnia 2022 roku i od pierwszych minut skutecznie trzyma widza w napięciu. Historia Becky (Grace Caroline Currey) oraz Hunter (Virginia Gardner) jest opowieścią nie tylko o walce z wysokością, ale przede wszystkim o mierzeniu się z własnymi słabościami, poczuciem winy, potrzebą przebaczenia oraz o granicach ludzkiej determinacji.
Choć filmowi nie sposób odmówić pewnych absurdów — jak choćby zaskakująco powierzchownego przygotowania bohaterek do wspinaczki czy dość umownego potraktowania realnych warunków panujących na wysokości sześciuset metrów — Scott Mann rekompensuje te niedociągnięcia mistrzowskim budowaniem napięcia. Groza i stres nie opuszczają seansu ani na chwilę, a każda kolejna minuta potęguje uczucie zagrożenia.

Towarzysząc Becky i Hunter w drodze na szczyt chwiejącej się wieży, widz niemal fizycznie odczuwa ich strach i desperację. Dynamiczne ujęcia kręcone na wysokości oraz sugestywna warstwa dźwiękowa, podkreślająca niestabilność konstrukcji, nadają opowieści zaskakująco realistyczny wymiar. „Nie patrz w dół” to adrenalina w czystej postaci — seans, który przyspiesza tętno nawet u najbardziej opanowanych widzów. Dodatkowo nieoczekiwane zwroty akcji oraz halucynacje wynikające z poważnych obrażeń bohaterek sprawiają, że finał tej historii nie jest wcale tak przewidywalny, jak mogłoby się wydawać.
Trzeba jednak jasno podkreślić jedno: obie aktorki w rolach głównych — niezależnie od tego, co można powiedzieć o samych postaciach — spisują się znakomicie. Z ogromnym wyczuciem rozgrywają drogę od paraliżującego strachu do desperackiej determinacji. Są przy tym niezwykle wiarygodne, a to właśnie na ich barkach spoczywa emocjonalny ciężar całego filmu.
Aby jednak w pełni czerpać przyjemność z seansu, trzeba przymknąć oko na sporą dawkę fabularnych niedorzeczności. Wystarczy wspomnieć, że pół kilometra nad ziemią bohaterki zdają się nie odczuwać porywistego wiatru, potrafią spędzić kilka dni na powierzchni wielkości kilku metrów kwadratowych bez jedzenia, z minimalną ilością wody, a przy tym wykonywać całkiem widowiskowe akrobacje.
Nie ma jednak sensu nadmiernie czepiać się nieprawdopodobieństw — w kinie tego typu liczy się przede wszystkim intensywność wrażeń. „Nie patrz w dół” nie aspiruje do miana filmu wybitnego, ale napięcie buduje skuteczniej niż większość thrillerów ostatnich miesięcy. Warto dać mu szansę. O ile ktoś ma odwagę spojrzeć w dół.
Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.