Luca Guadagnino należy do grona tych twórców, których nazwisko samo w sobie działa jak magnes. Jego filmy mają charakterystyczną wrażliwość – skupiają się na emocjach, napięciach między bohaterami i subtelnych niuansach relacji. A jednak każdy z nich jest zupełnie inny, jakby reżyser za każdym razem próbował otworzyć nowe drzwi w swoim filmowym domu. Może właśnie w tej zmienności tkwi jego siła: nie robi blockbusterów, nie goni za trendami, a mimo to widzowie wracają do jego produkcji, bo… to Guadagnino.
I ja niespecjalnie się od nich różnię. Choć – jak wspominałam – mam wobec niego mieszane uczucia, to gdyby nie jego nazwisko, pewnie nawet nie pochyliłabym się nad całym filmem Po polowaniu online. A jednak dobrze, że to zrobiłam. To jeden z tych filmów, przy których od pierwszych minut pojawia się ciche przeczucie: „to będzie coś dla mnie”. Pozostaje tylko nadzieja, że nic tego wrażenia nie zburzy. I, ku mojej radości, intuicja tym razem mnie nie zawiodła.
Alma Imhoff to ceniona wykładowczyni z Yale — inteligentna, elegancka, obdarzona autorytetem i otoczona szacunkiem zarówno studentów, jak i współpracowników. Ma również oddanego męża, który kocha ją bezwarunkowo. Na pierwszy rzut oka jej życie wydaje się wzorcowo uporządkowane, niemal idealne. Jednak bardzo szybko wychodzi na jaw, że ta perfekcja jest tylko cienką fasadą.
Do Almy zgłasza się jej doktorantka, Maggie, wyznając, że padła ofiarą molestowania ze strony innego wykładowcy, Hanka. Reakcja Almy — a właściwie jej brak — okazuje się dla dziewczyny ogromnym zawodem. Z czasem ta sytuacja zaczyna odsłaniać kolejne warstwy. Maggie nie tylko wymusza na Almie konfrontację z własnym sumieniem, lecz także stawia ją przed poważnymi dylematami zawodowymi i moralnymi. W życiu Almy pojawiają się pęknięcia, przez które zaczynają przeciskać się niewygodne pytania: czy naprawdę jest dobrą osobą? A może — idąc jeszcze dalej — czy potrafi w ogóle coś czuć?

Coraz częściej twórcy odwracają kamerę w naszą stronę, puszczając widzowi ironiczne oczko i przypominając starą prawdę: „nie wytykaj lustru krzywizny, kiedy sam masz skrzywioną twarz”. Niedawno Albert Serra w Popołudniach samotności pozwolił nam wejść w sam środek korridy — obserwowaliśmy krwawy spektakl z pozycji uczestników, ale obiektyw ani razu nie zatrzymał się na publiczności. Nadav Lapid w Ahed’s Knee kazał zaś spojrzeć na izraelskie zbrodnie w Palestynie oczami samych Izraelczyków, ale też ludzi z całego świata, tych samych, którzy uciekając od jednego piekła, pomagają tworzyć kolejne.
„Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie” — ta maksyma, znana jeszcze przed Gogolem, doskonale opisuje współczesne kino autorskie, które coraz śmielej konfrontuje nas z naszym własnym odbiciem. Po polowaniu cały film próbuje pełnić rolę uniwersalnego komentarza do współczesnego rachunku krzywd. Guadagnino korzysta tu z repertuaru znanego z ostatnich filmów Östlunda i reszty festiwalowego kina spod znaku modnego antykapitalizmu i szydery z uprzywilejowanych elit. Wprowadza słuszną chwilami krytykę cancel culture, lecz rozwadnia ją ciągłymi gatunkowymi woltami.

Najciekawsze wątki obyczajowe są przeciągane tak długo, aż tracą napięcie i zaczynają nużyć, a pod koniec reżyser — niczym u Woody’ego Allena — sam wskakuje na ekran, przejmując narrację. I wtedy rodzi się pytanie: jakie to właściwie lustro, skoro odbija świat kompletnie wykreowany? Świat, w którym jeden uprzywilejowany facet śmieje się z drugiego. Chętnie zobaczyłabym scenę po napisach, w której Maggie tłumaczy Guadagnino, czym właściwie jest sygnalizowanie cnoty.
Luca Guadagnino wraz z Po polowaniu umiejętnie wytrąca widza ze strefy komfortu. I co ważne — nie robi tego dla taniego efektu, lecz po to, by uruchomić realną, potrzebną dyskusję. Nie tylko o samych wydarzeniach pokazanych na ekranie, ale też o całym obyczajowym pejzażu współczesnej popkultury, która coraz częściej mierzy się z tematami społecznymi.
Być może za kilka lat narracja wokół #MeToo znów ulegnie przewartościowaniu. Może spojrzymy na nią inaczej — jedni powiedzą, że przesadzaliśmy, inni, że wciąż nie byliśmy wystarczająco uważni i empatyczni. Jednak After the Hunt pozostanie ciekawym świadectwem tego, jak myśleliśmy (albo jak nie potrafiliśmy myśleć) o tym zjawisku w czasach wyjątkowo naładowanych emocjami. A nawet jeśli historia zapamięta Po polowaniu cały film inaczej, jedno pozostaje bez zmian: to po prostu bardzo dobra, angażująca produkcja, która zasługuje na to, by każdy zderzył ją z własną wrażliwością.
Mariusz to prawdziwy pasjonat kina – bez względu na gatunek liczy się dla niego przede wszystkim dobra historia, silne emocje i wyraziste postacie, które zostają w pamięci. Choć ceni filmową różnorodność, szczególne miejsce w jego sercu zajmują komedie romantyczne. Bliski jest mu również świat komiksów i anime. Kulturę chłonie w każdej postaci – regularnie odwiedza kino, teatr, koncerty, a od czasu do czasu także muzeum. Najczęściej można go spotkać na ulicach Wrocławia, gdzie spacerując, czerpie inspirację z miejskiego klimatu.