Zakonnica – czy film z 2018 zasługuje na miano horroru dekady?

Bogdan Maliszewski15 listopada, 2025

Demian Bichir jako Ojciec Burke sprawia wrażenie duchownego, który mógłby być dalekim krewnym Asha z „Martwego zła”. Jest sarkastyczny, nieustraszony i ma w sobie ten specyficzny luz człowieka, który widział już w życiu absolutnie wszystko i nie zamierza się niczym przejmować. W duecie z miejscowym farmerem, powszechnie znanym jako Frenchie, tworzą dynamiczny i świetnie zgrany tandem. Jeden walczy modlitwą i wodą święconą, drugi — siekierą i shotgunem. Ksiądz żyje w celibacie, a Kanadyjczyk… cóż, w tej kwestii ma zupełnie inne priorytety.

Zakonnica cały film – czy tu mocno straszy?

Najbardziej odstaje od tej ekipy Siostra Irene, grana przez Taissę Farmigę. Teoretycznie to ona ma być kluczem do rozwiązania zagadki, ale jej zachowania często okazują się tak irytujące, że widz łapie się na tym, iż bardziej kibicuje jej widowiskowej śmierci niż pokonaniu tytułowego demona. Twórcy The Nun bardzo wyraźnie starają się pokazać, jak film łączy się z Obecnością i Annabelle. Najwięksi fani uniwersum natychmiast wychwycą w jednej ze scen modlitewnych pojawienie się Siostry Charlotte — to sprytne i naprawdę udane wplecenie prologu i epilogu, które zgrabnie spina wszystkie te historie w jedną całość.

Pod względem wizualnym Zakonnica cały film prezentuje się znakomicie. Sam klasztor emanuje aurą grozy, a tytułowa demonica — choć pojawia się na ekranie rzadziej, niż można by oczekiwać — za każdym razem robi piorunujące wrażenie. Mrok, krew, gotycka atmosfera — pod tym względem scenografia i rekonstrukcja świata są naprawdę pierwszorzędne. Gdyby scenarzyści wykazali tyle samo serca co ekipa odpowiedzialna za rekwizyty i dekoracje, moglibyśmy dostać horror niemal z automatu skazany na sukces.

Niestety, intensywna kampania marketingowa Warner Bros., która obiecywała seans tak straszny, że grozi omdleniem, tylko pogłębiła późniejsze rozczarowanie. Jeszcze przed seansem pojawił się u nas pracownik kina, by ostrzec o „bardzo mocnych scenach”. Uwierzyliśmy. Czekaliśmy. A potem okazało się, że kojarzona z trailerów groza… po prostu nie nadeszła. Mimo tego Zakonnica cały film online oferuje całkiem sporą dawkę czystej filmowej zabawy. Jeśli przymkniemy oko na to, że nie jest to horror pierwszej ligi, a raczej produkcja, która częściej bawi, niż straszy, wtedy można wyjść z seansu naprawdę usatysfakcjonowanym — i bez poczucia zmarnowanego czasu czy pieniędzy.

Techniki już dawno wyeksploatowane przez Jamesa Wana

W gruncie rzeczy mamy tu kolejny przykład tego, co można nazwać klasycznym „straszeniem na wstecznym”. Techniki dawno wyeksploatowane przez Jamesa Wana — a przecież nigdy wybitnie oryginalne — są tu powielane do granic absurdu, jakby ktoś korzystał z zakurzonej instrukcji obsługi horroru i ani razu nie pomyślał, by dopisać coś od siebie. Wan, który nadal dogląda całej marki jako producent, najwyraźniej nie widzi w tym problemu.

Znajdziemy tu pełen pakiet „obowiązkowych” klisz: demony przeszłości po nieudanym egzorcyzmie, nowicjuszkę o „specjalnym darze widzenia”, a nawet nużący deus ex machina, który wjeżdża na ratunek dokładnie wtedy, kiedy powinien.

  • Cienie zjaw wyskakują zza pleców bohatera tylko po to, by zniknąć, gdy ten się odwróci, a po chwili pojawić się po drugiej stronie.
  • Cisza, dłuższa niż trzeba… i bum — sound scare atakuje wraz z ucharakteryzowaną mordą, której straszyć już dawno się nie chce.
  • Taka horrorowa papka jest po prostu ciężkostrawna. A na koniec, jak to bywa w Obecności, demon oczywiście nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Ale spokojnie — to już materiał na kolejną część.

Corin Hardy próbuje łagodzić groteskowo patetyczną atmosferę filmu comic reliefem w postaci Frenchiego, ale trudno powiedzieć, czy twórcy naprawdę grają to na serio, czy tylko mrugają do widza, gdy bohaterowie odprawiają „heroiczne zakonne rytuały” tuż przed finałem. Reakcje sali mówiły zresztą same za siebie — śmiech pojawiał się zaskakująco często, zwłaszcza podczas scen teoretycznie „strasznych”.

Corin Hardy nie posiada cienia grozy

Może wynika to z rosnącej świadomości widzów, którzy widzą, jak konwencje horroru w komercyjnej wersji powoli się wyczerpują, a kino grozy bazuje coraz częściej na wtórnych, jednostajnych historiach. A może to po prostu kolejny odmóżdżający film, który jeszcze mocniej utwierdza publiczność w przekonaniu, że horror to gatunek drugiej kategorii? Jeśli to ta druga opcja, sytuacja naprawdę jest fatalna. Bo produkcje tego typu przyciągają do kin znacznie większą widownię niż choćby Hereditary — a to sprawia, że to one kształtują masową opinię o tym, czym dziś jest kino grozy.

W rezultacie fani prawdziwego horroru wyjdą z seansu mocno rozczarowani, za to miłośnicy produkcji z kategorii „tak złe, że aż dobre” mogą być w siódmym niebie. Ci pierwsi nie dostają tu nawet jednego porządnego jump scare’a — takiego, który naprawdę podniósłby ciśnienie. Niestety, Corin Hardy nie posiada nawet cienia tego instynktu grozy, którym dysponuje James Wan, twórca pierwszej Obecności.

Jeśli jest coś, za co można pochwalić cały film Zakonnica, to zdecydowanie występ Taissy Farmigi — młodszej siostry Very, odtwórczyni roli Lorraine Warren w głównej serii. Może to kwestia mojej osobistej słabości do Taissy, ale widać, że wkłada w tę rolę maksimum wysiłku. Stara się, jak może, żeby widz chociaż trochę przejął się wydarzeniami na ekranie. Nie zawsze to działa, ale warto docenić samą determinację.

Bogdan Maliszewski

Miłośnik kina i założyciel serwisu, który swoją pasję do filmów rozwija od najmłodszych lat. Zaczynał od fascynacji filmami akcji, a dziś z równym entuzjazmem śledzi premiery kinowe i przeszukuje katalogi platform VOD. Regularnie publikuje recenzje, aktywnie udziela się na forach i nie omija żadnej ważnej premiery. Największą sympatią darzy dynamiczne thrillery, inteligentne komedie oraz produkcje, które wciągają widza od pierwszych minut. Szczególnie ceni dobre scenariusze, budowanie atmosfery i silne emocje – od napięcia po wzruszenie.

Udostępnij: